Od jakiegoś czasu Internet zalewany jest zdjęciami spersonalizowanych dzienników i kalendarzy, za którymi kryje się tajemnicza nazwa: „Bullet Jorunal”. Każdy z nich jest oryginalny i na swój sposób ciekawy: jeden wyróżnia się pięknym charakterem pisma, inny własnoręcznie wykonanymi rysunkami, ale wszystkie mają jeden cel: pomóc autorowi się zorganizować. O co tak właściwie chodzi z tym journalingiem?
Bullet Journal został stworzony przez Rydera Carrolla, projektanta produktu cyfrowego z Nowego Jorku. Na przestrzeni wielu lat pracy metodą prób i błędów, efekty jego działań dały się poznać w takiej formie, jaką powszechnie znamy. Carroll postrzega Bullet Journal jako instrument poniekąd pozwalający autorowi na wewnętrzny rozwój poprzez dostosowanie pracy nad dziennikiem – a konkretnie jego zawartości – do bieżących potrzeb.
Skoro wiemy już, skąd wywodzi się idea Bullet Journal, pozostaje pytanie: jak go zrobić?
KROK 1. Rapid Logging, czyli kilka słów o komunikacji… z samym sobą. Sporządzanie notatek i tradycyjne pisanie dziennika wymaga czasu: im bardziej złożony wpis, tym więcej wysiłku musimy włożyć w jego stworzenie. Im bardziej to skomplikowane, tym większa szansa, że tworzenie dziennika nam się znudzi i prędzej czy później go porzucimy. Rapid Logging jest rozwiązaniem! To wewnętrzny język, w którym zapisywany jest Bullet Journal. Składa się z czterech komponentów: tytułu (tematu), numerów stron, krótkich zdań i punktorów.
Pierwszym krokiem w Rapid Loggingu będą oczywiście tytuły działów, które należy umieścić w górnym rogu. Najlepiej, żeby temat był krótki, ale na tyle zrozumiały, by po zajrzeniu do dziennika po kilku dniach nadal wiedzieć, o co chodzi. Następnie numerujemy strony.
Większym wyzwaniem mogą być tzw. bullets, czyli punktory. Warto na jednej z pierwszych stron zrobić sobie mini-ściągawkę z oznaczeniami, np. kropka (·) – zadanie; dzióbek w lewą stronę (<) – zadanie przesunięte; krzyżyk (x) – zadanie odwołane; puste kółko (o) – wydarzenie; myślnik (-) – notatki/uwagi, itd.
KROK 2. Spis treści… i pozostała zawartość. Dobrym sposobem na prowadzenie bullet journala jest tworzenie ram, struktur (tzw. frameworks). Każda z nich składa się z modułów. Moduły to inaczej metody/sposoby zaprojektowane w celu zbierania i organizowania określonych rodzajów wpisów. Cała magia bullet journala polega właśnie na mieszaniu modułów tak, jak ci wygodnie! Nie jest on ograniczony sztywnie narzuconym schematem, jak np. kalendarze dostępne w sklepach papierniczych. Co więcej, możesz tam umieścić wszystko, co przyjdzie ci do głowy! Bardzo popularne są, na przykład, tzw. „sleeping track”, czyli rejestr snu – autor dziennika notuje na miesięcznym diagramie godzinę, o której kładzie się spać i o której wstaje. W podobnym stylu jest tzw. workout tracker, czyli śledzenie postępów w ćwiczeniach – osobny mini-kalendarz, w którym notujemy dni spędzone na siłowni oraz rodzaje ćwiczeń. Fani Netflixa i innych platform umieszczają specjalną zakładkę z serialami, gdzie kolejno odhaczają obejrzane odcinki. Ciekawym rozwiązaniem jest również umieszczenie tzw. „habits”, czyli zwyczajów, np. związanych z uczeniem się.
Bullet Journal to na pewno dość pracochłonne zadanie, ale w niesamowity sposób wyzwala kreatywną nutę w naszej duszy. Co najważniejsze, wcale nie trzeba być uzdolnionym plastycznie, aby móc stworzyć własny dziennik. Cała magia w tym, by bullet journal był „nasz” i wyróżniał się spośród wszystkich. Naturalnie dla osób, które stawiają sobie wyżej poprzeczkę – albo zwyczajnie chcą się zainspirować – w Internecie znajdują się nieograniczone zasoby przykładowych dzienników (np. na Instagramie). A dla tych troszkę leniwych, którym nie chce się szukać, na polskim rynku od jakiegoś czasu królują dwa przewodniki po bullet journalingu. Nic, tylko zakasać rękawy i zabrać się za porządkowanie otaczającej nas rzeczywistości!