Prawdopodobnie nie ma drugiego przedmiotu, którego dzieci obawiałyby się z taką siłą, jak matematyki. Co ciekawe, “strach przed matmą” znany jest z autopsji wielu pokoleniom uczniów. Czy naprawdę obawa przed trygonometrią i równaniami z niewiadomymi musi być wpisana w doświadczenie szkolne?
“Jestem humanistą i matematyka nie jest dla mnie”, “Nie rozumiem matematyki”, “Matma mnie stresuje” – te i podobne zdania prawdopodobnie słyszał każdy z nas, a możliwe, że je wypowiadał. Tak bardzo przywykliśmy do podziału na tych, którym matematyka przychodzi lekko i na tych, którzy mają z nią “problem”, że przyjmujemy to za pewnik.
Tymczasem według specjalistów takie podejście bardziej szkodzi w odkrywaniu indywidualnego potencjału, niż pomaga. Oczywiście każdy ma pewne konkretne predyspozycje, “talenty”. Jednak tylko w sporadycznych przypadkach zdarza się, że ta sama jednostka zupełnie nie jest zdolna do pojęcia podstaw i bardziej zaawansowanych pojęć z innych dziedzin.
Szufladkowanie jest krzywdzące
Zdanie, które jest powtarzane wystarczająco często, staje się faktem – to stare powiedzenie doskonale opisuje mechanizm, który zachodzi w przypadku uczniów. Większość dzieci bardzo lubi rozwiązywać zagadki, brać udział w szaradach i pracować nawet na bardzo złożonych problemach (oczywiście dostosowanych do ich etapu rozwojowego). Dlaczego jednak po rozpoczęciu nauki w szkole, nagle część z nich zamiast cieszyć się przedmiotem polegającym na łamigłówkach, zaczyna się go bać?
Jedyną słuszną odpowiedzią wydaje się fakt, że po prostu sposób uczenia tego przedmiotu jest niedostosowany do potrzeb sporego grona uczniów. Indywidualne predyspozycje nie mają tutaj znaczenia. Dlaczego bowiem możemy cieszyć się śpiewem nie mając głosu operowego (albo po prostu fałszując), możemy czerpać radość z pisania wierszy “do szuflady”, oglądania filmów przyrodniczych bez dogłębnego rozumienia chemii i biologii oraz dobrze się bawić przy oglądaniu amerykańskich komedii bez znajomości angielskiego, ale już “zabawa w matematykę” ma być dla nas niedostępna bez wnikliwego jej poznania?
Jak długo będziemy matematykę stawiać na piedestale, do którego sięgnąć mogą tylko tzw. ścisłowcy, tak długo będzie wzbudzać strach w osobach, które definiujemy jako humanistów. Taki podział jest sztuczny i wytwarza barierę, której dzieci nie potrafią sforsować. A to wzbudza w nich frustrację i z czasem lęk pomieszany z poczuciem winy. Wykształcają w sobie przekonanie, że ich “humanistyczny umysł”, jak to nazywają dorośli, predestynuje ich do radzenia sobie z przedmiotami kreatywnymi i językowymi. Ale już przedmioty takie jak biologia, chemia, matematyka czy fizyka są dla nich “nie do pojęcia”. Bardzo szybko zaczyna to działać, jak samospełniająca się przepowiednia.
Czy matematykę da się kochać?
Pewnie! Aby jednak tak się stało, trzeba zrezygnować z patrzenia na nią jak na “wiedzę tajemną”, która jest dostępna tylko nielicznym. Być może trzeba będzie się także pogodzić z faktem, że nie osiągnie się na jej polu tyle, co Nobliści – ale w końcu podobnie jest z językiem polskim, plastyką, muzyką i geografią. Matematyka nie jest tutaj wyjątkiem. Poniżej prezentujemy kilka sposobów na to, jak oswoić matematykę, aby przestać się jej obawiać.
6 kroków do przemienienia strachu przed matematyką w miłość
KROK 1. Uświadomienie strachu. Dużą rolą rodzica dziecka, które obawia się matematyki, jest pomoc w nazwaniu tego lęku. Można go narysować, albo w inny sposób spersonifikować, nadać mu imię. Starsze dzieci można poprosić o przywołanie wspomnień, które są dla nich najtrudniejsze i są związane z matematyką (np. “pustka w głowie” pod tablicą, lęk przed oceną, stres związany z egzaminem/sprawdzianem). Porozmawianie o tych wydarzeniach ma działanie terapeutyczne dla dziecka, a rodzicowi pozwala bliżej poznać podstawy lęku.
KROK 2. Zrozumienie, że matematyka jest wszędzie. Matematyka to nie tylko dodawanie i odejmowanie abstrakcyjnych liczb w zamkniętych ścianach klasy. To nie tylko trójkąty i pola koła w podręczniku. Matematyka otacza nas wszędzie i większość z nas – także dzieci – wykorzystuje umiejętności matematyczne w zabawie, nauce innych przedmiotów i codziennych czynnościach. Warto to pokazywać dzieciom na każdym kroku – w ten sposób matematyka przestaje być “niedostępną królową nauk”, a staje się przyjazną towarzyszką dnia codziennego.
KROK 3. Zabawa z matmą. Rozwiązywanie zadań matematycznych to tak naprawdę rozwiązywanie zagadek. Zamiast skupiać się na poziomie trudności tych zagadek, warto skupić się na poczuciu zaangażowania przy ich rozwiązywaniu.
KROK 4. Ćwiczenie pamięci. Będąc w sklepie z dzieckiem można zachęcać go do dodawania w pamięci cen produktów i wspólnie pobawić się w próbę oszacowania rachunku. Wspólnie gotując można bawić się w przeliczanie jednostek z gramów na dekagramy i części kilograma. Wybierając się na wycieczkę rowerową czy samochodową, można zachęcać pociechę do wspólnego obliczenia czasu przejazdu, ilości spalonych kalorii czy spalonej benzyny.
KROK 5. Odkrywanie internetu. Jest wiele stron i gier, które pomagają “odczarować” matematykę. Świetnym przykładem są np. kursy programowania dla najmłodszych, które uczą logicznego myślenia. Przykładowo:
https://www.superkid.pl/matematyka-cwiczenia-online
http://pl.sudokuonline.eu/poczatkujacy.html
KROK 6. Poznawanie sztuki. Malarstwo, a przede wszystkim muzyka, to doskonała nauka harmonii, która jest niczym innym, tylko czystą matematyką. Poznawanie zależności między poszczególnymi dźwiękami, zasady “złotego podziału” i innych metod stosowanych przez największych malarzy i kompozytorów to świetne ćwiczenie pokazujące, jak matematyka jest ważna nawet dla tzw. “humanistów”.